Dzień 17.
Urodziny Lidki. Pierwsze. Wysłaliśmy kartkę z Puchatkiem. Cofam to, co napisałem wczoraj, a mianowicie nie jest wcale cieplej. Nie dość, że noce są tak zimne, że śpimy każdy pod dwoma śpiworami, to jeszcze w ciągu dnia nie było słońca i wiał przejmujący wiatr, tak, że ubrany w krótkie spodenki i sandały, telepałem się od rana do wieczora. Ale od początku. Po śniadaniu dojechaliśmy do Kalgoorlie i zorientowawszy się, co można tu robić, zostawiliśmy auto na przydrożnym parkingu i poszliśmy do muzeum, w którym dość nieudolnie starano się pokazać życie w czasach gorączki złota. Gdy wracaliśmy do auta, zobaczyliśmy na słupie informację, że na tym przydrożnym parkingu można stać zaledwie godzinę, a nas nie było od ponad dwóch. Gdy doszliśmy, spostrzegliśmy, że za szybą mamy jakąś kartkę. W pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to mandat, ale po przeczytaniu okazało się, iż ktoś zauważył, że złapaliśmy gumę i nam o tym napisał. W związku z tym odjechaliśmy kilkaset metrów dalej, aby zmienić koło, bo parking był zbyt pochyły, by użyć lewarka, a poza tym zjawił się koleś, który nie omieszkał nas poinformować, iż stoimy już zdecydowanie zbyt długo. Zmiana koła zajęła nam prawie godzinę. Następnie pojechaliśmy zobaczyć ogromną odkrywkę miejscowej kopalni złota. Widok był niesamowity, tylko bardzo przeszkadzał okrutnie silny wicher i unoszący się pył, gdyż chwilę przed naszym przyjazdem zrobili odstrzał. Potem pojechaliśmy do lokalnej bazy Royal Flying Doctor Service (RFDS), gdzie obejrzeliśmy krótki film o tej służbie oraz trochę fotografii i materiałów przybliżających nam, na czym polega niesienie pomocy przez zespół trzech lekarzy na obszarze dwukrotnie większym od Wielkiej Brytanii. W sumie było to niezbyt ciekawie przedstawione (zwłaszcza w porównaniu z podobnym centrum, które mieliśmy okazję oglądać 5 lat temu w Alice Springs) i w dodatku nie można było zobaczyć głównej atrakcji, tzn. samolotu RFDS, bo akurat poleciał na akcję. Stamtąd skierowaliśmy się do muzeo-skanseno-kopalni mającej przybliżyć nam jak to się kiedyś złoto wydobywało i wytapiało. Rozczarowanie. Po tym, co oglądaliśmy w Balarat w czasie naszego poprzedniego pobytu, po prostu żenua. Gość wytopił sztabkę złota, zjechaliśmy do kopalni, tam trochę połaziliśmy i koniec. Z kopalni pojechaliśmy wygłodzeni, coś zjeść do miasta, potem na zakupy przed długą podróżą na wschód i ruszyliśmy już niestety po zmroku, chcąc dojechać do Balladonie. To się nam jednak nie udało – sen nas zmorzył i musieliśmy zatrzymać się na noc na Rest Arei około 110 km przed celem. Mamy nadzieję, że jutro trochę podgonimy. Na niedawnym znaku było: Adelaide 1986 km.
|
Wielka odkrywka |
|
Centrum Kalgoorlie |
|
Złapaliśmy gumę |
|
Górnik przy pracy ;) |
|
Ola płucze złoto |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz