Dzisiaj rano otrzymaliśmy maila od Tomka. Uśmialiśmy się przy czytaniu nieźle. Nie musiał nawet pisać, że pije martini, to można było łatwo poznać po płynnym stylu i potoczystości wypowiedzi. Wstaliśmy późno, bo około 900. Po śniadaniu uczciliśmy niedzielę tak, jak w zeszłym tygodniu, czyli sprzątaniem auta. Potem zapłaciliśmy za kemping i pojechaliśmy na plażę w Kalbarri gdzie były cudowne fale i kilku chłopaków surfowało. Potem jechaliśmy wzdłuż tego wybrzeża zatrzymując się kilkakrotnie na punktach widokowych. Do parku, który zamierzaliśmy dzisiaj odwiedzić, nie pojechaliśmy z powodu drogi: 4WD. Później dalej na południe w kierunku Perth z przerwą na obiad (ohydna pizza) w Geraldton. Po drodze wreszcie prawdziwe deszcze – może nam trochę auto opłuczą z czerwonego pyłu. Z Geraldton ruszyliśmy do Cervantes, z którego jutro chcemy pojechać do Nambung National Park (Pinnacles) aby o wschodzie słońca oglądać pionowe ostańce skalne dochodzące do 5 m wysokości. Jednak może z tego nic nie wyjść, bo przed chwilą podjechaliśmy do wjazdu do parku i zobaczyliśmy na tabliczce napis, że campery nie mogą wjeżdżać. Jutro się okaże na 100%. Na razie stoimy na dziko w przydrożnej zatoce informacyjnej (i-bay) i idziemy spać, gdyż czeka nas wczesna pobudka.
Klify zachodniego wybrzeża |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz