Rano (około 1000) pojechaliśmy odebrać naszego campera. Po godzinnych formalnościach i po kolejnej godzinie poświęconej na rozpakowanie bagażu i zaznajomienie się z samochodem, wyruszyliśmy na zwiedzanie Darwin (oczywiście pod prąd – i tak już zostanie). Przeszliśmy się po centrum, coś zjedliśmy, obejrzeliśmy muzeum koralowców, a Ola dodatkowo poławiaczy pereł, pospacerowaliśmy po ogrodzie botanicznym, choć w zasadzie całe miasto to dla nas jeden wielki ogród botaniczny, zwiedziliśmy podziemne tunele, które podczas II Wojny Światowej służyły do przechowywania zapasów paliwa, i pojechaliśmy na nocleg już w kierunku Kakadu National Park robiąc po drodze zakupy. Teraz (u nas jest 145 rano, a u Was 1815) stoimy na Caravan Parku już wykąpani i zaraz idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz