Kładąc się wczoraj, postanowiliśmy się wreszcie wyspać, co też uczyniliśmy. Po późnej pobudce i porannych ablucjach, ciągle w tym samym miejscu, zrobiliśmy sobie śniadanie. W czasie, gdy je jedliśmy, podjechał samochód, z którego wysiadły dwie kobiety, mężczyzna i dziecko. Zatrzymali się oni, aby również coś przekąsić. Gdy wypakowywali swoje wiktuały z auta, wydawało mi się, że słyszę naszą mowę, ale nie byłem pewien (my byliśmy wewnątrz campera). Gdy skończyli jeść (widać było, że im się spieszy) i zaczęli się pakować, usłyszeliśmy, że w istocie rozmawiają po polsku. Wyskoczyliśmy więc ucieszeni z auta i podeszliśmy ich zagadnąć. Byli dosyć zaskoczeni, gdy schylając się nad bagażnikiem usłyszeli za plecami „dzień dobry”. Okazało się, że jedna z kobiet wraz z dzieckiem była tu w odwiedzinach u tej drugiej. Mąż tej drugiej (ten kolo co był z nimi) był chyba autochtonem, bo się ani razu nie odezwał i sprawiał wrażenie, że nas nie rozumie, ale nie spytaliśmy. Tak szybko jak się przywitaliśmy przyszło nam się pożegnać, bo mama z dzieckiem (chłopak około 11 lat) byli właśnie po czterotygodniowym pobycie, odwożeni na lotnisko do Cairns, skąd za 2,5 godziny wracali do Polski. Teraz pewno są gdzieś nad Pakistanem. Bardzo nam to poranne spotkanie poprawiło humory (i tak niezłe) na resztę dnia. Po zebraniu się, pojechaliśmy do Paronella Park, Jest to zespół budynków i niewielki park z mnóstwem ścieżek, zbudowany przez hiszpańskiego imigranta w latach dwudziestych XX wieku. Chciał on w ten sposób urzeczywistnić swe dziecięce marzenia o zamkach, pałacach i ogrodach, które zasiała w nim jego babcia, opowiadając mu w dzieciństwie różne historie. W tej chwili całość jest dosyć podupadła (park nie – tylko budynki), bo rodzina założyciela się stamtąd wyprowadziła, a powodzie, huragany i pożar pozostawiły swoje piętno. Nadal jednak całość jest dosyć ładna, choć nieco kiczowata. Po wyjechaniu z Paronella Park, ruszyliśmy dalej w kierunku Brisbane, przejechaliśmy przez Townsville (na rogatkach którego zatrzymała nas policja i poddała mnie próbie trzeźwości: 0,00‰. A był to dzisiaj w zasadzie pierwszy dzień, że nie wypiłem od rana ani jednego piwa) i teraz zatrzymaliśmy się kilka kilometrów przed Ayr, gdzie przyrządziliśmy sobie kolację. Za chwilę ruszamy dalej, aby zatrzymać się jak najbliżej Conway National Park, w którym chcemy jutro trochę połazić. Przypuszczalnie nic godnego uwagi dziś już się nie wydarzy (godzina 2000), więc na tym zamykam opis dnia dzisiejszego w naszym dzienniku, aby skorzystać z tego, że jest tu zasięg i jeszcze wysłać go Wam.
Paronella Park |