Mimo późnego pójścia spać, udało nam się wstać o 830. Zaraz po śniadaniu (każdy sobie rzepkę skrobie) spakowaliśmy się i umyliśmy (w zasadzie tylko Ola umyła) wnętrze campera. W tym czasie Władzia pojechała do miasta na zakupy prezentów dla nas i dla Was. Mycie auta zajęło nam sporo czasu, tak więc po jego zakończeniu (Władzia zdążyła jakimś cudem wrócić, więc się z nią jeszcze zobaczyliśmy) szybko wzięliśmy prysznic, dopakowali resztę rzeczy (w tym przywiezione przez Władzię prezenty), pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę do Britza. Po drodze uzupełniliśmy paliwo i napełniliśmy butlę z gazem. Po oddaniu auta pojechaliśmy na lotnisko, gdzie w wielkim pośpiechu załatwiliśmy wszystkie sprawy związane z odlotem i za moment startujemy. Pozdrawiamy i do zobaczenia w Polsce.
Ostatnia wspólna fotka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz